Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 36. kolejka - 3.06.2015, 20:30, widzów: 11221, sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)

WISŁA KRAKÓW - ŚLĄSK WROCŁAW 0:1 (0:0)

WISŁA: Michał Buchalik - Boban Jović, Arkadiusz Głowacki, Richárd Guzmics, Łukasz Burliga, Wilde-Donald Guerrier, Dariusz Dudka (76-Rafał Boguski), Alan Uryga (61-Semir Štilić), Maciej Jankowski, Jean Barrientos (80-Mariusz Stępiński), Paweł Brożek

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dudu Paraiba, Tomasz Hołota, Krzysztof Danielewicz, Flavio Paixao, Peter Grajciar, Robert Pich, Marco Paixao

pozycja w tabeli: 4


MEDIA O MECZU

Wrocław ma puchary, a Lech majstra? (Gazeta Wrocławska, 5.06.2015)

Karty w sezonie 2014/2015 zostały rozdane. Śląsk pokonał 1:0 Wisłę w Krakowie i w kolejnym sezonie zagra w Lidze Europy. Lechowi Poznań tylko kataklizm mógłby odebrać mistrzowski tytuł.

- To czwarte miejsce jest dla nas takim małym mistrzostwem Polski. Wiadomo, że ambicje są zawsze większe, ale musimy wziąć pod uwagę, z jakiej sytuacji w ostatnich latach wychodził Śląsk - powiedział po meczu w Krakowie Mariusz Pawełek, który przecież największe swoje sukcesy odnosił właśnie na stadionie przy Reymonta. W środę niewiele brakowało, by został antybohaterem całego meczu, a nawet sezonu.

Bo w futbolu granica między zwycięzcami a pokonanymi jest czasem naprawdę bardzo cienka. W 65 minucie bramkarz Śląska miał spokojnie wybić piłkę, ale dopadł do niego Paweł Brożek i mu ją odebrał! Kapitan WKS-u zostawił bramkę pustą, Brożek podał do Semira Stilicia, a ten... nie trafił w pusty prostokąt!

- Czy zadrżało mi serce przy tej sytuacji? Nie, nie - to przecież normalne u Mariusza (śmiech). Przyjąłem to ze stoickim spokojem, że Mariusz robi to, co zawsze (śmiech). Także spokojnie - żartował po spotkaniu Tadeusz Pawłowski, który stwierdził, że jego zespół zachował się jak wytrawny bokser - wyczekał pierwszą nawałnicę ciosów, potem sam wyprowadził uderzenie i wygrał.

Prawdę powiedziawszy mecz w Krakowie nie był sportowo wielkim widowiskiem. Emocje jednak były, bo stawkę mieliśmy jasno określoną - czwarte miejsce gwarantujące grę w I rundzie eliminacji Ligi Europy. Jednocześnie trybuny z wypiekami śledziły to, co działo się w tym samym czasie na innych boiskach ekstraklasy.

Goście na początku oddali pole piłkarzom Kazimierza Moskala. Wisła jednak za bardzo kombinowała, gdy zbliżała się do linii szesnastego metra. W dodatku bardzo dobrze grali wszyscy obrońcy Śląska, którzy byli agresywni, dobrze się ustawiali i walczyli, za każdym razem skutecznie wybijając piłkę.

Jedyne, z czym wojskowi mieli na początku kłopot, to wysoki pressing gospodarzy, którzy przy wznowieniach gry przez Pawełka wysoko podchodzili do wrocławian, tak że bramkarz był zmuszony wybijać piłkę dalekim wykopem.

Gdy zbliżał się koniec pierwszej części, coraz wyraźniej było widać mądrość Śląska, który co prawda nie stwarzał groźnych sytuacji, ale potrafił utrzymać się przy piłce lub spokojnie ją wycofać.

Dopiero w samej końcówce WKS zaczął zagrażać bramce Michała Buchalika. W 37 minucie nad poprzeczką mocno przymierzył z pola karnego Marco Paixao. Po chwili miał drugą szansę, ale także nie trafił w światło bramki. Groźnie w szesnastce szarżował też Robert Pich.

W tym samym czasie ciekawe rzeczy działy się na pozostałych trzech stadionach, zwłaszcza w Zabrzu. Górnik szybko wyszedł na prowadzenie, ale idący po mistrzostwo Lech w pół godziny strzelił cztery gole. Goniąca go Legia tylko remisowała bezbramkowo z Lechią. Jagiellonia wygrywała z Pogonią. Wszystkie te wyniki sprzyjały Śląskowi.

Od początku drugiej połowy role się odwróciły. Teraz to Śląsk podszedł wyżej, a Wisła zaczęła popełniać błędy. Bramkę ostrzeliwali bracia Paixao, ale niecelnie. W 57 minucie, wykorzystując dośrodkowanie Dudu, na długi słupek w obramowanie bramki trafił Flavio!

Grę Wisły ożywiło wejście Stilicia, ale ma krótko. Gra się wyrównała, a w 78 minucie cios zadał Śląsk. Wykorzystując dobre podanie Petera Grajciara, sam przed Buchalika wyszedł Robert Pich i - na raty - trafił do siatki.

Po ostatnim gwizdku jeszcze przez chwilę wrocławianie czekali na koniec spotkania w Gdańsku, a gdy okazało się, że nikt tam goli nie strzelił, zaczęła się radość z awansu do europejskich pucharów.

- Teraz powinien zacząć działać klub. Uważam, że do gry w pucharach potrzebujemy czterech zawodników. Teraz kontrakt kończy się tylko Marco. Żadne rozmowy nie były podejmowane, tak że nie ma niepewności - powiedział Pawłowski.

Jakub Guder