Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 33. kolejka - 20.05.2015, 18:00, widzów: 15377, sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

LECH POZNAŃ - ŚLĄSK WROCŁAW 3:0 (3:0)

LECH: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora (82-Luis Henríquez), Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas, Dawid Kownacki (66-Dariusz Formella), Łukasz Trałka, Karol Linetty, Kasper Hämäläinen (74-Darko Jevtić), Szymon Pawłowski, Zaur Sadajew

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Tom Hateley, Marco Paixao, Flavio Paixao, Miloš Lačný (46-Karol Angielski), Robert Pich (83-Konrad Kaczmarek), Mateusz Machaj (46-Peter Grajciar)

pozycja w tabeli: 6


MEDIA O MECZU

Śląsk rozbity w pół godziny (Gazeta Wrocławska, 21.05.2015)

Gwizdek sędziego, a potem koszmarne dwa kwadranse Śląska Wrocław w Poznaniu. Lech w pół godziny strzelił trzy gole, a mógł jeszcze więcej. W drugiej połowie już tylko kontrolował sytuację.

Jeśli to miał być mecz prawdy dla Śląska, to prawda jest brutalna. - Lech nas znokautował w pierwszej połowie - przyznał szczerze tuż po spotkaniu w rozmowie przed kamerami Canal+ kapitan WKS-u Mariusz Pawełek. On i jego koledzy w dwa kwadranse dostali trzy ciosy i padli na deski. Już nie wstali.

Przy pierwszym golu Dawida Kownackiego najpierw zaspał Tomasz Hołota, a potem zbyt bierny był Pawełek, ale też świetnie do strzału głową wyszedł piłkarz Lecha. Przede wszystkim jednak świetną piłkę wrzucił były zawodnik Zagłębia Lubin Szymon Pawłowski. Skrzydłowy „Kolejorza" przy bramce na 2:0 sam był egzekutorem. Tym razem asystę zanotował Zaur Sadajew. Swoje drugie trafienie zanotował 10 minut później. Tom Hateley chciał podać do tyłu, ale piłka wyprzedziła Piotra Celebana, potem minął go Pawłowski i wychodząc sam na sam z Pawełkiem, pięknym lobem trafił do siatki. 0:3 - było po meczu.

Wrocławianie w pierwszej połowie miotali się bezradnie, byli za daleko siebie, brakowało im agresji i w pewnym momencie wydawało się, że kolejne gole dla Lecha to kwestia czasu. A przecież mecz mógł się ułożyć zupełnie inaczej, bo już na samym początku sam na sam z Jaśminem Buriciem wyszedł Flavio Paixao, ale przegrał pojedynek z bramkarzem, gdy próbował przerzucić nad nim piłkę.

Nie za bardzo wiedział, co ze sobą zrobić j ego brat Marco, który zagrał... w środku pola. Przed meczem wypadł bowiem z powodu kontuzji Krzysztof Danielewicz i Tadeusz Pawłowski w Portugalczyku upatrzył sobie jego następcę.

Tylko do przerwy. Na drugą połowę nie wyszli już Mateusz Machaj i Milos Lacny, który pierwszy raz dostał szansę gry od początku spotkania. Kto wie jednak, czy te 45 minut to nie był dla niego pocałunek śmierci, bo Słowak niewiele pokazał. Na boisku pojawili się Peter Grajciar i młody Karol Angielski, a Marco Paixao wrócił do przodu.

Kolejnych bramek jednak nie oglądaliśmy. Wrocławianie nie mieli wielu argumentów (nie licząc zdeterminowanego Dudu), a Lech kontrolował grę, nie forsując tempa. - Największy błąd to zostawienie swobody Lechowi. Między formacjami może być maksymalnie 35 metrów, a było 60. Nie można tak, to niedopuszczalne - mówił po meczu Tadeusz Pawłowski.

Jakub Guder