Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 8. kolejka - 13.09.2014, 20:30, widzów: 16187, sędzia: Paweł Gil (Lublin)

LEGIA WARSZAWA - ŚLĄSK WROCŁAW 4:3 (3:1)

LEGIA: Dušan Kuciak - Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Dossa Júnior, Tomasz Brzyski, Michał Żyro (88-Mateusz Szwoch), Ivica Vrdoljak, Tomasz Jodłowiec, Ondrej Duda (90-Marek Saganowski), Michał Kucharczyk, Miroslav Radović

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Lukáš Droppa (88-Juan Calahorro), Krzysztof Danielewicz (67-Tom Hateley), Flavio Paixao, Sebastian Mila, Robert Pich (78-Krzysztof Ostrowski), Mateusz Machaj

pozycja w tabeli: 5


MEDIA O MECZU

Szalony futbol i kosmiczne emocje (Przegląd Sportowy, 15.09.2014)

Grad bramek i błędów, zwroty akcji, kto przyszedł na stadion, na pewno nie żałował, bo obejrzał najlepszy mecz w sezonie.

Nieco ponad 16 tysięcy kibiców opuszczało stadion przy Łazienkowskiej z wypiekami na twarzach i podwyższonym ciśnieniem. Nieczęsto nasi ligowcy raczą nas spektaklami, w których do ostatniej sekundy spotkania nie można być pewnym wyniku. Piłkarze Legii i Śląska za wartość artystyczną dostaliby maksymalną ocenę, ale od trenerów muszą dostać burę, bo radosny futbol, jaki zaprezentowali w sobotni wieczór, nie ma prawa się powtórzyć.

- Gdyby przyprowadzić kogoś, kto nigdy nie był na meczu, a jeszcze powiedzieć, że na Legii jest tak co dwa tygodnie, musiałby połknąć bakcyla - komentowali działacze mistrzów Polski. Tak samo szczęśliwi, jak szczęśliwe było zwycięstwo nad Śląskiem. W kuluarach często padało nazwisko kontuzjowanego Marco Paixao, z zastrzeżeniem, że gdyby portugalski napastnik mógł wystąpić, wynik mógł być zupełnie inny.

Zresztą sami zawodnicy mieli mieszane uczucia co do jakości gry. - Najlepszy mecz? Chyba najgorszy - wypalił Tomasz Brzyski. - Tak, kibicom pewnie fajnie się to oglądało, zobaczyli siedem bramek, ale dla nas było to najgorsze spotkanie od dawna - posypywał głowę popiołem lewy obrońca. On mógł pocieszyć się dwiema asystami przy golach Dossy Juniora. - W końcu nie był na pozycji spalonej, jak to miało miejsce w Bielsku. Pewnie dlatego, że przy rzutach rożnych nie ma spalonych - stwierdził Brzyski.

Od początku pracy Henninga Berga gra defensywna była wizytówką legionistów. Ostatnio w tryby dostało się jednak trochę piasku, bo w dwóch spotkaniach ligowych dali sobie strzelić pięć goli. - Pewnie nieźle to się oglądało, ale z mojej pozycji, czyli obrońcy, nie ma z czego się cieszyć. Trzeba wyeliminować te złe nawyki, popracować nad tym. Dobrze, że Miro Radović jest w świetnej formie, bo pociągnął nas do przodu - stwierdził Jakub Rzeźniczak. Mistrzowie Polski nie mają w zwyczaju tracić na własnym boisku trzech bramek, ostatni taki przypadek w lidze miał miejsce 2 kwietnia 2011 roku (2:3 z Ruchem Chorzów).

Słowa wypowiadane przez zawodników po spotkaniu jasno pokazują, w którym miejscu są obie drużyny. Warszawianie, choć wygrali, nie byli zadowoleni. Gracze Śląska, mimo porażki, wprost przeciwnie. Mieli podstawy, by czuć niedosyt, bo wypracowali przynajmniej tyle okazji do strzelenia gola, by mimo utraty czterech bramek, przynajmniej zremisować.

- Nie mamy się czego wstydzić, zagraliśmy dobrze, powinniśmy ugrać tutaj choćby punkt. Jestem zdenerwowany, bo sam powinienem w końcu przerwać serię meczów bez bramki - komentował Mateusz Machaj, którego trener Tadeusz Pawłowski ustawia na pozycji napastnika. Po jednym z jego strzałów piłka trafiła w poprzeczkę. - To był szalony, fantastyczny mecz, jeden z najlepszych w naszym wykonaniu. Każdy mógł zobaczyć, że przyjechaliśmy po wygraną - przekonywał Flavio Paixao. Rzeczywiście, przegrać w takim stylu to żaden wstyd i na pewno dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami. Wyjątkiem jest Piotr Celeban, który powinien udać się w podróż i poszukać zaginionej formy. Popełniał błędy przy każdej z bramek zdobywanych przez legionistów, Dossa Junior dosłownie go demolował.

Choć w czwartek Legię czeka mecz z Lokeren w Lidze Europy, Berg zdecydował się na wystawienie najsilniejszej jedenastki. I zawodnicy dali mu dużo do myślenia. Znowu nie popisał się Dusan Kuciak, tym razem przy strzale Sebastiana Mili. Gorzej, że pomimo niepewnej postawy, znowu miał pretensje do wszystkich, a w szczególności do Michała Żyry.

Gospodarze nie potrafili się też zorganizować po stracie piłki. Dopóki była w ich posiadaniu, wyglądało to dobrze, ale kiedy rywal ją odbierał, pojawiał się duży problem, co najlepiej obrazuje statystyka oddanych strzałów na bramkę Kuciaka. Dostało się defensywie, ale trzeba pamiętać, że za nią odpowiadają wszyscy gracze, a nie tylko obrońcy. Kiepsko wypadł środek pola z Ivicą Vrdoljakiem i Tomaszem Jodłowcem, także prawa strona, gdzie często schodził Mila i miał za dużo miejsca.

Dziwią także niektóre decyzje Berga. Orlando Sa (4 gole w trzech występach w lidze) znowu nie dostał od trenera choćby kilku minut, a przecież kandydatów do zmiany tym razem nie brakowało. Rośnie frustracja u Portugalczyka, chyba że Norweg ma w planach wystawienie go przeciwko Lokeren, choć to mało prawdopodobne.

Adam Dawidziuk