Śląsk Wrocław Śląskopedia



Ekstraklasa, 14. kolejka - 14.11.2008, 20:00, widzów: 11000, sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów)

LEGIA WARSZAWA - ŚLĄSK WROCŁAW 4:0 (3:0)

LEGIA: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Pance Kumbev, Jakub Wawrzyniak, Piotr Rocki (78-Miroslav Radović), Aleksandar Vuković, Maciej Iwański, Bartłomiej Grzelak (85-Mikel Arruabarrena), Maciej Rybus, Takesure Chinyama (72-Roger)

ŚLĄSK: Jacek Banaszyński - Krzysztof Wołczek, Piotr Celeban, Zbigniew Wójcik, Mariusz Pawelec, Krzysztof Ostrowski, Antoni Łukasiewicz (61-Krzysztof Ulatowski), Sebastian Dudek, Sebastian Mila (67-Vuk Sotirović), Janusz Gancarczyk, Tomasz Szewczuk

pozycja w tabeli: 6


MEDIA O MECZU

Polegli w Warszawie (Gazeta Wrocławska, 15.11.2008)

Jedynym piłkarzem z obecnego składu Śląska, pamiętającym zwycięstwo wrocławian nad Legią w Warszawie, jest Dariusz Sztylka. Kapitan WKS-u siedem lat temu walnie przyczynił się do zwycięstwa nad legionistami, strzelając jedną z bramek w wygranym 4:3 meczu.

W piątek Sztylki w Warszawie zabrakło z powodu kontuzji. Zabrakło też jego wiedzy i doświadczenia. A obrona Śląska bez swojego podstawowego piłkarza zagrała wyjątkowo niepewnie. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie legioniści co kopnęli, to wpadało do bramki Jacka Banaszyńskiego.

Festiwal strzelecki gospodarze rozpoczęli już w 10 min spotkania. Do wrzuconej z autu piłki dopadł Maciej Iwański i bez przyjęcia huknął tuż przy słupku. Zresztą Iwański był najjaśniejszą postacią legionistów. Oprócz trafienia dołożył jeszcze dwie asysty. Najpierw po kontrze popędził lewą flanką i z linii końcowej dograł do Takesure Chinyamy, który zdobył gola, choć miał na plecach Piotra Celebana. Tuż przed zejściem na przerwę były gracz Zagłębia Lubin dośrodkował piłkę prosto na głowę Pance Kumbeva, a Macedończyk spokojnie strzelił trzecią bramkę meczu. I pomyśleć, że latem trener Ryszard Tarasiewicz bardzo chciał ściągnąć Iwańskiego do Wrocławia. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, bo środkowy pomocnik wolał występy w stolicy.

Choć do przerwy Legia prowadziła dzięki niesamowitej skuteczności (trzy strzały, trzy gole), nie oznacza to, że wrocławianie grali słabe spotkanie. Wprost przeciwnie. Zespół Ryszarda Tarasiewicza był doskonale dyrygowany przez Sebastiana Dudka. Przyjezdni nie przestraszyli się trybun stadionu przy Łazienkowskiej (kibice dopingowali Legię po raz pierwszy od szesnastu miesięcy) i momentami dominowali w środku pola nad gospodarzami. Nawet po stracie kolejnych bramek Śląsk długimi momentami prowadził grę i atakował. I był bliski powodzenia.

Po podaniach Dudka w świetnych sytuacjach znaleźli się Janusz Gancarczyk i Krzysztof Ostrowski. Za każdym razem piłka - zamiast do bramki - wędrowała obok słupków.

- Musimy szybko strzelić gola - zdradzał w przerwie plan na drugą połowę Sebastian Dudek.

Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Po zmianie stron Legia grała bardzo uważnie w obronie, nie dopuszczając gości w pobliże bramki Jana Muchy. Czas upływał nieubłaganie, a piłkarze WKS-u coraz mniej przypominali samych siebie z pierwszej połowy, gdy grali z Legią jak równy z równym.

Trener Tarasiewicz zaczął więc szukać szansy w zawodnikach rezerwowych. Na boisku pojawili się ofensywnie grający Krzysztof Ulatowski i Vuk Sotirović. Zanim jednak zmiany przyniosły skutek, Śląsk stracił czwartego gola.

Po kolejnej akcji prawą stroną wrocławian piłka trafiła do Jakuba Wawrzyniaka, który po rękach Banaszyńskiego wpakował ją do bramki.

- Nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę - przyznał po spotkaniu Krzysztof Ostrowski. - Graliśmy dobry mecz, mieliśmy swoje szanse na bramki i gdybyśmy je wykorzystali, mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej - dodał.

- Przegraliśmy wysoko, ale nie jestem zły na zawodników ani nie wstydzę się tego. Staraliśmy się prowadzić grę. Nie było żadnej partyzantki z naszej strony, nie czekaliśmy na egzekucję. Niestety straciliśmy dwa kuriozalne gole z kontry. A gdy traci się dwie bramki, to wiadomo, że z drużyną o takim potencjale jak Legia, gra się bardzo ciężko. Trudno jest odrobić takie straty. Nie mam jednak za co przepraszać naszych kibiców - stwierdził Ryszard Tarasiewicz.

Michał Mazur, Piotr Wierzbicki